W sobotę 6 stycznia setki osób wzięło udział w szóstym już kozienickim Orszaku Trzech Króli. Trasa przemarszu prowadziła od kościoła pw. Świętej Rodziny do Świętego Krzyża, czyli odwrotnie niż w latach poprzednich, natomiast tak jak wcześniej po drodze nie zabrakło scen jasełkowych. Tego dnia niemałym zaskoczeniem był pogoda, ponieważ orszak maszerował w iście wiosennej aurze.
Sobotnie uroczystości rozpoczęły się od mszy świętej o godz. 10:30 w Świętej Rodzinie. Tuż po nabożeństwie rozpoczął się tradycyjny pochód. Przed kościołem na każdego czekała kolorowa korona. Wszystkich zebranych w klimat orszaku wprowadzili ksiądz kanonik Kazimierz Chojnacki oraz Jarosław Pawelec z Rady Kolumba w Kozienicach. Na schodach przed kościołem została również odegrana pierwsza jasełkowa scena, w której anioł oznajmił wszystkim, że Jezus czeka na nich w Betlejem.
W tym roku do żłóbka trzej królowie podążali razem z wiernymi na koniach, które pochodziły ze Stajni Kociołki, 22. Pułku Ułanów Podkarpackich oraz od Aleksandra Fikusa. Po wyjściu z kościoła orszak przemaszerował ulicą Głowaczowską i Sportową, żeby dotrzeć do drugiego przystanku, na którym zobaczyć mogliśmy symboliczną walkę dobra ze złem.
Scenki na poszczególnych przystankach przygotowali uczniowie kozienickich szkół
Orszak podążał za gwiazdą
Następnie podążając dalej ulicą Warszawską wierni odnaleźli dwór króla Heroda umiejscowiony przed I LO im. Stefana Czarnieckiego. Herod razem z szatanem starali się namówić ludzi, żeby zboczyli z trasy i zostali na jego dworze, gdzie wiecznie trwa zabawa i nie trzeba się o nic martwić. Próżne były jednak ich starania, ponieważ orszak ruszył dalej, żeby odnaleźć i oddać pokłon nowonarodzonemu Jezusowi na ostatnim przystanku przy kościele pw. Świętego Krzyża. Tutaj także już po raz drugi umiejscowiona została żywa szopka.
Orszak zakończył swój marsz pod kościołem pw. Świętego Krzyża
Tutaj również znajdowała się żywa szopka
Na koniec głos zabrał m.in. burmistrz Tomasz Śmietanka, który zapowiedział, że Orszak Trzech Króli jest wciąż młodą tradycją w naszym mieście, a jednak z roku na rok staje się on coraz bardziej okazały. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za rok był jeszcze wspanialszy, a trzej królowie pokonali trasę na… wielbłądach. Czy rzeczywiście tak będzie przekonamy się za rok.
Skontaktuj się z autorem tekstu: cichy |