Wyruszyli nocą, w zmiennych warunkach atmosferycznych, szli przez las, w milczeniu, trasą ponad czterdzieści kilometrów, z nową formą duchowości i z wyjątkowymi rozważaniami.
W trasę Bursztynową 7 kwietnia wyruszyła Magdalena Krasuska. Udało jej się pokonać swoje słabości, była sam na sam z Bogiem. Silna.
Ekstremalna Droga Krzyżowa rozpoczęła się 7 kwietnia 2017 r. w Puławach Mszą Świętą w Kościele pw. MB Różańcowej (Garnizon) o godz. 20:30.
Sam na sam z Bogiem...
Szli w ciemnościach, które rozświetlał jedynie księżyc, przez las i w milczeniu. Ze swoimi intencjami.
Z Puław do Wąwolnicy zorganizowane były dwie trasy: Różana – św. Rity oraz Bursztynowa - św. Brata Alberta Chmielowskiego.
W trasę Bursztynową - św. Brata Alberta Chmielowskiego przez Puławy → Skowieszyn → Las Stocki → Zbędowice → Parchatka → Bochotnica → Kazimierz Dolny → Skowieszynek → Rąblów → Stanisławka → Kębło → Wąwolnica (długość trasy 42 km) wyruszyła Magdalena Krasuska.
- Jest to ogromne przeżycie, idąc w ciszy, w nocy, lasami, wąwozami można wiele przemyśleć oraz w sposób szczególny rozważać Drogę Krzyżową. W trasę wyruszyłam o 21:30 po Mszy Świętej. Bardzo bałam się, czy dojdę, czy wystarczy mi sił i czy nie zgubię się. Jest naprawdę ciężko, po ok. 17 km miałam już odciski. Droga była pod górę potem z góry, kamienie, błoto i odcinki asfaltu. Był moment, że w nocy w lesie zostałyśmy w 3-osobowej grupie zdane jedynie na siebie i mapę, ale właśnie wtedy rozpoczęła się prawdziwa relacja z Bogiem - relacjonuje Magdalena Krasuska - Zdarzyło się też, że idąc zgodnie z mapą skończyła nam się droga gruntowa, którą miałyśmy się kierować, a zamiast tej drogi były pola. Wtedy nie wiadomo czy dobrze kierujemy się, czy nadrabiamy kilometry, czy należy zawracać, a tu coraz bardziej brakuje sił. Po ok. 23 km miałam kryzys, brakowało mi już sił, a nogi odmawiały posłuszeństwa, zmęczenie oraz niesamowity ból był coraz gorszy. Pomimo to nie zrezygnowałam walczyłam z własnymi słabościami i właściwie z samą sobą. O godz. 9.00 doszłam do Wąwolnicy. Ze szczęścia popłakałam się. Zostawiłam krzyż oraz intencje, które niosłam w sercu. Przede wszystkim spełniłam obietnicę, którą złożyłam 2 lata temu Matce Bożej Kębelskiej - mówi pani Magda - że jak św. pamięci mój tata wyzdrowieje to pójdę podziękować na pieszo do Wąwolnicy. Jednak Bóg chciał inaczej, a teraz On mnie zapytał: czy teraz też pójdziesz? Poszłam. Może niektórzy myślą, że EDK jest niebezpieczna, może nieodpowiedzialna, jednak nikt nie myśli o tym czy wychodząc rano np. do pracy wrócę szczęśliwie do domu. Dlatego nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie - dodaje
W nocy, w lesie widoczność była niemalże zerowa, gdyby nie księżyc nad głowami i latarki, które mieli ze sobą uczestnicy
Warto dodać, że w tamtym roku doszło ok. 50% uczestników, w tym roku również nie wszystkim udało się pokonać Ekstremalną Drogę Krzyżową.
Fragment opisu mapy: „Po 150 m wchodzimy do wąwozu. Idziemy cały czas czerwonym szlakiem, który po jakimś czasie idzie ostrym łukiem w prawo (przechodzimy przez przepust) i idąc dalej drogą po kilkuset metrach idziemy skrajem lasu, mając go po prawej ręce..…” lub „Zaraz po wejściu do wąwozu skręcamy w prawo na ścieżkę idącą w górę jarem. Po chwili ścieżka przechodzi w wyżłobienie, które prowadzi nas na szczyt wzniesienia. Odcinek oznaczono elementami odblasków
Którymi należy się kierować..."
Ekstremalna Droga Krzyżowa
Ekstremalna Droga Krzyżowa to przeniesienie nabożeństwa drogi krzyżowej poza budynek Kościoła. Trasy mają po około lub ponad 40 kilometrów. Nie należy mylić jej z pielgrzymką.
EDK indywidualne pokonywanie trasy
Uczestnicy pokonują trasy w grupach nie większych niż 10 osób. Może zdarzyć się, że uczestnik będzie sam na trasie, ponieważ nie każdy idzie tym samym tempem oraz nie każdy zatrzymuje się w tej samej chwili. Jednemu może zabraknąć sił, a drugi może zgubić trasę. Na EDK każdy może bardzo osobiście spotkać się z Jezusem niosącym krzyż i przyjrzeć się temu, co tak naprawdę nosi w głębi swojej duszy...
Skontaktuj się z autorem tekstu: admin |